Silnik, który nie ma prawa działać

Naukowcy z laboratorium badawczego Eagleworks Laboratory, działającego w ramach amerykańskiej agencji kosmicznej NASA, przeprowadzili testy napędu EM drive. Został on zaproponowany w końcu XX w. jako jeden ze sposobów napędzania pojazdów kosmicznych — nie korzystający z paliwa. Takich systemów znamy już kilka (np. opartych o ciśnienie wiązki laserowej albo żagiel kosmiczny) i dobrze wiemy, jak działają. Nie tym razem.

EM drive w trakcie testów laboratoryjnychDokładne zapoznanie się z projektem proponowanego napędu powoduje, że każdy szanujący się inżynier pokręci głową z niedowierzaniem i stwierdzi, że nie ma on prawa działać. Przede wszystkim wydaje się łamać zasadę zachowania pędu. Z tego względu, autor projektu urządzenia, Roger Shawyer, był do tej pory traktowany w środowisku naukowym ze sceptycyzmem. Jednakże sama koncepcja wzbudziła wystarczająco wiele dyskusji, by poza teoretykami zainteresować inżynierów z NASA. Kilka dni temu opublikowali oni artykuł w renomowanym czasopiśmie naukowym "Journal of Propulsion and Power". Odbił się on na świecie szerokim echem: wygląda bowiem na to, że niezawierający żadnego paliwa silnik generuje słaby ciąg. I chociaż w atmosferze ziemskiej nie miałoby to żadnego znaczenia, w przestrzeni kosmicznej napęd tego rodzaju jest bardzo przydatny. Może bowiem stopniowo rozpędzać sondy czy statki kosmiczne bez obciążania ich ładunkiem paliwa, co przekłada się na znacznie niższą masę startową pojazdu.

Nie do końca wiadomo — co przyznają sami naukowcy biorący udział w eksperymencie — czy udało im się wyeliminować wszystkie źródła potencjalnego błędu eksperymentalnego. Trzeba przyznać, że w swoim artykule, jak na zespół NASA przystało, badacze odnieśli się do tej kwestii i podjęli szereg działań, które miały na celu jego eliminację lub przynajmniej znaczne zmniejszenie. Przyznają jednak, że w kolejnych eksperymentach zastosowane środki będą musiały być jeszcze bardziej rygorystyczne, po to, by można było mieć pewność, że testowany napęd istotnie działa.

Dopóki nie będziemy mieć pewności pozostaniemy sceptyczni, chociaż profesjonalizm zespołu zajmującego się testami napędu EM każe nam zastanowić się, czy rzeczywiście taka konstrukcja nie działa, nawet pozornie wbrew prawom fizyki. Taka sytuacja ma miejsce w fizyce po raz pierwszy od około stu lat, kiedy naukowcy badający rozpad beta stwierdzili, że rozkład energii cząstek w nim powstających wydaje się sugerować, że nie działa prawo zachowania energii. Dopiero kilkanaście lat później Wolfgang Pauli przewidział, że dzieje się tak dzięki istnieniu neutrin (a te zaobserwowaliśmy kolejne kilkadziesiąt lat później). Jeśli napęd EM działa, to w obecnym stanie wiedzy nie jesteśmy w stanie tego wytłumaczyć. Ale może za kilka lat zrozumiemy, co się w tym silniku i od czego odpycha, generując ciąg. Wtedy wykonamy kolejny, niezbędny fizyce przeskok myślowy, który przełoży się na skok cywilizacyjny ludzkości i umożliwi nam kolonizację Układu Słonecznego.

dr Tomasz Banyś

 

 

Komentuje Tomasz Kisiel, kierownik Planetarium EC1 w Łodzi:

Sytuacja nieco przypomina rzekome odkrycie sprzed kilku lat, kiedy to naukowcy z CERN ogłosili, że według ich pomiarów neutrina zdają się poruszać szybciej niż światło. Oczywiście, było to poprzedzone wielokrotnymi analizami, które nie odkryły błędów w eksperymencie prowadzącym do zdawałoby się sprzecznych ze znanymi prawami fizyki obserwacji. Krótko później ogłoszono, że takie zaskakujące wyniki były jednak skutkiem uszkodzonego przewodu w aparaturze a prawa fizyki jednak nadal obowiązują bez zmian.

Należy zaczekać na kolejne eksperymenty nad tym samym napędem, prowadzone przez inne zespoły, które obalą lub potwierdzą wyniki opublikowane przez naukowców z Houston.